Okładką jest w tym wypadku nic innego jak temat. To on ma kusić, prowokować i sycić zmysły odbiorcy. Jak tego dokonać?
Minimum słów – maksimum treści. Ta zasada – owszem, wyświechtana – jest wiecznie żywa. Jeśli w ciągu kilku pierwszych sekund użytkownik nie zdecyduje się przeczytać resztę maila, pewnie już tego nie zrobi. Im dłuższy temat, tym więcej czasu potrzeba na jego przeprocesowanie w mózgu, a to nie wróży nic dobrego. 30-40 znaków – to optymalna ilość znaków. Mówi się też, że powinno się unikać długich słów, jednak do niektórych grup odbiorców „ekstraordynaryjne” albo „turbosmaczne” przemówi lepiej, niż przysłowiowe tysiąc słów. I spośród tych kilku wybierz to najciekawsze i umieść je na początku.
Skonstruuj tytuł tak, jakby był wstępem do opowieści. Najlepiej takiej, która dotyczy grupy docelowej. „Zostały 3 sekundy. Piłka w Twoich rękach...” - to całkiem niezły temat dla newslettera produktowego skierowanego do fanów koszykówki. „Ledwo spisał ostatnie swoje słowa...” - zgrabnie wprowadzi w świat piór i akcesoriów. Historii oczywiście nie należy porzucać i kontynuować ją też w treści wiadomości.
Rozśmiesz albo informuj. Staraj się unikać łączenia obu tych funkcji. Czysty, klarowny przekaz, bez niepotrzebnych ozdobników, czy prób „mrugania” do odbiorcy to dobre rozwiązanie w przypadku pewnych, starszych grup docelowych. Można pozwolić sobie tutaj na korzystanie z języka korzyści, który opiera się na faktach. „Nowe Air Maxy” czy „Klasycy rocka powracają” to przykłady takiego rodzaju podejścia. Z kolei jeżeli decydujemy się rozśmieszyć odbiorcę warto pamiętać o tym, by żart oprzeć albo o wydarzenia aktualne, albo odwołując się do nieśmiertelnych klasyków. Oba rozwiązania niosą ze sobą pewne zagrożenia: trudno jest wpaść na oryginalną i naprawdę dobrą przeróbkę „klasyka” (nie bez kozery przecież zyskał ten status). Z drugiej strony trzeba wykazać się dobrym wyczuciem i zrozumieniem grupy docelowej, by odpowiednio wykorzystać potencjał aktualnej internetowych memów czy hitów. Kiedy w sieci zawrzało dzięki piosence Nataszy Urbańskiej Rolowanie otrzymałem maila zatytułowanego „Jakaś soda. Jakiś dżus.” – wewnątrz znalazłem ofertę dzbanków i szklanek do napojów.
Staraj się nie dublować, nie powtarzać tematów maili. Odrobina wysiłku przy tytułowaniu wiadomości pozwoli odbiorcom poczuć, że każdorazowo otrzymują coś nowego, nową jakość, nawet jeżeli zawartość newslettera, np. z racji prowadzonej działalności, bywa podobna.
Przy tworzeniu tytułu pamiętaj o omijaniu słów, które często są wykorzystywane przez filtry antyspamowe. Ponadto serwis Mailchimp dodatkowo wskazuje takie słowa jak: „darmowy”, „pomoc”, „przypomnienie” jako te, które negatywnie oddziałują na odbiorców zmęczonych już wszechogarniającymi promocjami. Podsumowując – zawsze warto dbać o unikalność tytułu newslettera, jednak nie zawsze warto silić się i szukać rozwiązań najbardziej kreatywnych. Niekiedy prosty przekaz w zupełności wystarczy, zwłaszcza jeżeli grupa docelowa jest bardzo dokładnie określona. I pamiętaj – najważniejsze jest to, by odbiorcę zainteresować, pochwycić jego uwagę w locie, kiedy omiata wzrokiem kilkanaście, kilkadziesiąt maili naraz. I tutaj miejsce na ostatnią poradę: dobrze sprawdza się w tym celu personalizowanie tematu, nie wnikając w zbytni poziom szczegółowości. Odbiorca, który zauważy na początku np. nazwę swojej miejscowości, czy określenie grupy docelowej (np. „koszykarzu!”, „dla koszykarzy”), chętniej sprawdzi co się kryje w takiej wiadomości.
Autor: Michał Orzoł
Wydawca
Adres prawny
NIP