Crtl + C, Crtl + V?

„Monkey see, monkey do” – głosi angielskie przysłowie. Przez wiele lat polska branża IT małpowała rozwiązania z zagranicznych rynków licząc na to, że przeszczepienie ich na rodzimej ziemi okaże się intratnym posunięciem. Dzisiaj stopniowo zrywamy z wizerunkiem biznesowych papug i uczymy się mówić własnym głosem. W raporcie opublikowanym przez Everest Group nasza scena informatyczna została opisana jako „jedyny dojrzały rynek IT” w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Polska branża IT przestała być „planetą małp”, zmierzamy w kierunku e-innowacji.

Copystars znad Wisły

Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz: stosowanie biznesowej strategii Copy-Paste’a, czyli sławetnej kombinacji Crtl+C i Crtl+V, nie jest bynajmniej powodem do wstydu. Nawet tak znana marka jak Google nie uchroniła się od zarzutu bycia kolejnym klonem Yahoo! Nad potentatem z Mountain View ta łatka wisiała przez dłuższy czas, a doczłapanie się do fotela rynkowego lidera oraz odklejenie etykietki biznesowej papugi nie przyszło jak pstryknięcie palcem.

W polskiej branży IT kserowanie zaczyna się już we wczesnym etapie. W akademickich inkubatorach przedsiębiorczości średnio 9 na 10 zgłoszeń to koncepcje żywcem przekalkowane z rozwiązań znanych na obcych rynkach, głównie z USA. Dodajmy, że są to nie tylko kopie wzorcowe, ale często nawet bardziej rozbudowane niż swoje oryginały. Nawet jeśli kopiujemy, to zawsze robimy to z głową i „po swojemu”, dostosowując rozwiązania do naszych realiów. Wprawdzie nie odkrywamy koła na nowo, ale wstawiamy do niego lepsze szprychy i piasty, dzięki czemu koło toczy się szybciej i lepiej. W kopiowaniu osiągnęliśmy level „copystars”. Nawet jeśli kopiujemy obce rozwiązania, to i tak nadajemy im własny koloryt oraz rozbudowujemy ich funkcje.

Tworzymy – co może zabrzmieć paradoksalne – „kopie innowacyjne”. A to już przedsionek innowacji jako takich.

Kreatywny kopi-pejstizm

Mimo że na naszej liście nie ma osiągnięć na miarę niebieskiego lasera, to świetnie radzimy sobie z przeszczepianiem i udoskonalaniem obcych rozwiązań. Potwierdza to Global Competitiveness Report 2014-2015, końcowe dzieło Światowego Forum Ekonomicznego (WEF). Wśród 24 gospodarek Polska ekonomia została zaklasyfikowana jako znajdująca się w stadium przejściowym. Przechodzimy od ekonomii skupionej na efektywności oraz zdolności adaptowania obcych wynalazków, w kierunku ekonomii skoncentrowanej na produkcji własnych innowacji. Nie trudno tutaj o skojarzenia z Chinami, które najpierw na potęgę kopiowały zachodnie rozwiązania (przy okazji łamiąc prawa patentowe), a dziś w obszarze nowych technologii stawiają coraz odważniejsze kroki, tworząc autorskie rozwiązania. Przykładów na zastosowanie biznesowej strategii Copy-Paste’a, które okazały się strzałem w dziesiątkę, jest u nas pod dostatkiem.

Sztandarowy scenariusz to historia Biura Projektowania Systemów Cyfrowych (BPSC), chorzowskiej firmy, która w 1997 roku stworzyła pierwszy w Polsce w pełni zintegrowany system klasy MRP II / ERP, wspierający zarządzanie przedsiębiorstwem. Mowa o Impuls. Nie byliśmy Kolumbami – podobne rozwiązania funkcjonowały już na Zachodzie od lat, a w samych w Stanach Zjednoczonych wydatki na systemy ERP oscylowały wówczas na poziomie kilkunastu mld dolarów. BPSC trudno zatem uznać za innowatora, ponieważ nie stworzyło nowej kategorii produktu. Opracowało za to pierwszą wersję własnego systemu, wzorując się na rozwiązaniach zachodnich. Przy czym tak zagalopowano się w usprawnianiu „innowacyjnej kopii”, że stworzono rozbudowany system ERP, który stał się realną alternatywą dla swoich zagranicznych pierwowzorów.

Skoncentrowaliśmy się na tworzeniu e-innowacji, które wynikały w prostej linii z oczekiwań polskich klientów. Większość rozwiązań stanowiła odpowiedź na problem występujący w danej firmie. Tworzyliśmy je, następnie wdrażaliśmy i udostępnialiśmy innym przedsiębiorstwom. ‏Dzięki takiej polityce nasz system stał się w końcu bardziej funkcjonalny niż rozwiązania zachodnie – tłumaczy Franciszek Szweda, wiceprezes ds. rozwoju w BPSC.

Innowacyjna kopia opłaciła się: w ciągu 6 lat od chwili wprowadzenia produktu na rynek chorzowska spółka trafiła do grona 5 największych dostawców systemów ERP. Do dziś zrealizowała ponad 600 wdrożeń, przede wszystkim w dużych i średnich firmach, niejednokrotnie wygrywając po drodze przetargi z zachodnią konkurencją. Można? Można.

Polski Skype

Niklas Zennström i Janus Friis. Nawet jeśli nie wszystkim te nazwiska coś mówią, to program Skype raczej zna każdy, kto choć raz w życiu był w Internecie. Dwaj szwedzcy programiści są ojcami jednego z największych sukcesów kasowych i konsumenckich ostatniej dekady. Ze Skype’a korzysta już blisko 300 mln użytkowników, a dziennie internetowe rozmowy prowadzi nawet 50 mln osób. Nic dziwnego, że rękę na tym biznesie położyli Gates i spółka, odkupując w 2011 roku rozwiązanie od Zennströma i Friisa za 8,5 mld USD i naklejając na produkt okienko Microsoftu.

Polacy również wynaleźli swojego Skype’a. Zennströmem i Friisem z polskiego podwórka okazali się Michał Jakubowski i Piotr Mazurkiewicz, którzy swoje rozwiązanie, znane dzisiaj jako easyCALL.pl, wzorowali na tym opracowanym przez Szwedów. Warszawski telekom, który zadebiutował w 2005 roku, wprowadzając usługę VoIP (Voice over Internet Protocol).

Do opracowania polskiego VoIPa przyczyniła się przede wszystkim rozłąka z moją żoną, która wyjechała za pracą do Wielkiej Brytanii w 2003 roku. Ponieważ rozmawialiśmy ze sobą codziennie, rosnące stawki połączeń do Londynu potrafiły solidnie uderzyć po kieszeni. Szukając rozwiązania natknąłem się w Wielkiej Brytanii na telefonię internetową. Pomyślałem wówczas: dlaczego by nie przeszczepić tego do Polski? – tłumaczy Michał Jakubowski z easyCALL.pl.

Tak wyglądały początki polskiego Skype’a. Była to wówczas pierwsza i największa (ponad 300 tys. użytkowników w ciągu kilku miesięcy) telefonia internetowa w Polsce. Rozwiązanie Jakubowskiego i Mazurkiewicza szybko zyskiwało na popularności, a Polska w mgnieniu oka stała się jednym z pięciu państw, w których korzystano z VoIPa najczęściej. Już dziś co trzecie połączenie stacjonarne realizowane jest w Polsce właśnie za pomocą telefonii internetowej.

Jednak między polskim a estońsko-szwedzko-amerykańskim rozwiązaniem istnieje kilka poważnych różnic w funkcjonalności, które summa summarum przemawiają na korzyść „innowacyjnej kopii” znad Wisły. Skype na swej stronie internetowej umieszcza wyraźną deklarację: „Skype nie zastępuje telefonu i nie można go używać do nawiązywania połączeń z numerami alarmowymi”. Tymczasem easyCALL.pl postanowił zacząć właśnie tam, gdzie skończył Skype. Za cel postawiono tu sobie rozszerzenie możliwości tradycyjnej telefonii stacjonarnej, wzbogacając ją o szereg autorskich, innowacyjnych rozwiązań. Polskiego Skype’a można podłączyć do tradycyjnych, analogowych centrali. Umożliwia on też połączenia na numery alarmowe, pozwala na przenoszenie numerów z innych sieci oraz oferuje usługę wirtualnej centrali w chmurze. Wszystko to sprawia, że korzysta dziś z niego coraz chętniej środowisko biznesowe. easyCALL.pl realizuje także projekty na zlecenie dużych telekomów. Podczas gdy te dostają zadyszki, polski operator zaskakuje poprawiając swoje wyniki finansowe, nawet mimo kilkukrotnego spadku stawek MTR na rynku międzyoperatorskim.

Z wizytą u Wujka Sama

Polscy specjaliści IT nie tylko „podkręcają” rozwiązania bazujące na zachodniej myśli technicznej, lecz coraz częściej tworzą własne innowacje, które zagraniczne firmy przedkładają nad te z ich rodzimych rynków.

Przykładem może być projekt stworzony przez Cloud Technologies, startup, który dziś jest najszybciej rosnącą spółką na warszawskim parkiecie New Connect i największą platformą Big Data w Polsce. Firma działa na rynku reklamy internetowej, który do niedawna przypominał gigantyczną arenę zapaśniczą. Reklamodawcy siłowali się ze sobą o jak najlepszą (oraz jak największą) przestrzeń reklamową na stronie www, wyznając logikę rodem z imperium sowieckiego: im większą powierzchnię przykryje baner – tym mniej użytkowników go przeoczy. Sieć zamieniła się w reklamowy bazar. Zewsząd wylewały się wścibskie i wszędobylskie reklamy, których użytkownicy nie tylko nie mieli ochoty oglądać, ale… w ogóle przestali je zauważać. Masowa reklama okazała się bronią obosieczną i spotkała się z masową ignorancją, a socjologowie nowych mediów określili to zjawisko mianem „ślepoty bannerowej”. Mimo że według statystyk ComScore miesięcznie bombarduje nas średnio 1 707 masowych reklam, to nie pamiętamy w zasadzie żadnej z nich. Dlaczego? Ponieważ są natrętne – i nie dotyczą naszych zainteresowań. Nie są spersonalizowane, nie dotyczą nas.

Potrzebne było nowe rozwiązanie, które postanowiono oprzeć na analizie publiczności, do jakiej kierowana będzie reklama. Założenie było proste: zanim zaczniemy cokolwiek i komukolwiek reklamować – najpierw poznajmy osobę po drugiej stronie kabla, jej pasje, zainteresowania, potrzeby. Takie są początki reklamy behawioralnej, czyli reklamy dyskretnej i dopasowanej do konkretnego użytkownika internetu. Reklama tego typu narodziła się w USA, a do Polski sprowadziła ją Cloud Technologies, warszawska spółka założona w 2011 roku przez Piotra Prajsnara. Uczyła się rzemiosła podpatrując właśnie amerykański rynek reklamy spersonalizowanej. Niebawem stała się jednym z pionierów porządkowania polskiego internetu z reklamowego śmietnika, a dziś z jej rozwiązań korzysta choćby Adform, jedna z największych platform reklamowych Europy.

Cloud Technologies nie poprzestała jedynie na wykorzystaniu metody Copy-Paste’a. Opracowała bowiem autorski silnik behawioralny behavioralengine.com, pierwszą w Polsce i największą w Europie Środkowo-Wschodniej bazę danych o internautach w chmurze. Silnik zwiększa skuteczność reklamy online oraz optymalizuje sprzedaż w e-commerce poprzez wykorzystanie technologii Big Data, czyli anonimowych, cyfrowych śladów pozostawionych przez użytkowników w Sieci (np. w postaci plików cookies). Dziennie przetwarza ponad 5 TB danych i monitoruje pół miliona polskich witryn, gromadząc dane o preferencjach i zachowaniach użytkowników. Przetwarzając cyfrowe ślady i integrując je z pozostałymi – tworzy cyfrowy portret użytkownika: profil behawioralny. Behavioralengine.com zawiera już ponad 40 mln takich profili.

– Reklamodawcy planują kampanie internetowe często w oparciu o statystyki Gemius czy Megapanel, prezentujące najpopularniejsze portale w danej kategorii. W ten sposób reklama nowej suszarki do włosów ląduje np. na dużym portalu skierowanym do kobiet. Sęk w tym, że reklamodawca nie wie, jaki procent kobiet odwiedzających ten portal planuje zakup suszarki. Być może większość z nich zagląda tu z innego powodu, np. po to, by dowiedzieć się jak się skutecznie odchudzać. Masowa reklama tej intencji zakupowej pod uwagę nie bierze – tłumaczy Piotr Prajsnar, CEO Cloud Technologies > – Chcąc uniknąć reklamy inwazyjnej i irytującej, należało zwrócić się w kierunku Big Data. Dzięki analizie danych reklamodawca uzyskuje precyzyjny profil zachowań konkretnego internauty. Bierze się tutaj pod uwagę dane anonimowe m.in. wiek, płeć, zainteresowania, wyszukiwane treści, najczęściej odwiedzane strony, intencje zakupowe itd. Dzięki temu reklamodawca może wyświetlić reklamę osobom, które faktycznie są zainteresowane produktem – dodaje Piotr Prajsnar.

Jakby tego było mało warszawski startup dostarcza nie tylko rozwiązania do personalizowania reklam w sieci. Jest także innowatorem na poletku mailingowym. Cloud Technologies to autor pierwszej w Polsce i największej w tej części Europy platformy do mailingu behawioralnego w modelu RTB, czyli mailingexchange.com. Ta platforma mailingowa łączy reklamodawców i wydawców przy pomocy technologii określanych jako programmatic buying oraz pozwala na precyzyjny i wieloaspektowy mailing. I to w trzech modelach: Audience Targeting, Live Targeting i Retargeting. Obecnie wykorzystywana jest przez blisko 100 baz mailingowych i zasięgiem obejmuje ponad 15 milionów unikalnych użytkowników.

Od hydraulika do informatyka: Polish IT Specialist™

Polska branża IT odkleiła od siebie etykietkę „informatyków kanapowych”, którzy nie robią nic poza kopiowaniem cudzych pomysłów. Nasi specjaliści IT stali się nowym znakiem towarowym, budującym naszą markę za granicą.

Raportu autorstwa PMR przynosi optymistyczne dane dotyczące branży IT. Europa Środkowo-Wschodnia nie jest już „Europą B” jeśli chodzi o specjalistów IT, ale staje się drugim płucem, dzięki któremu europejska wspólnota może równomiernie oddychać. Rynek IT w latach 2014-2018 będzie tu rósł w tempie około 4,5% w skali roku. Pod koniec 2014 roku jego wartość szacunkowa sięgnęła 14,8 mld EUR. Przewiduje się, że w 2015 roku będzie ona o cały miliard EUR wyższa, co daje wzrost rzędu 6%. Polska branża IT generuje blisko połowę wartości rynku IT w tej części świata. Zdecydowanie zatem wybijamy się na czoło.

Walnie przyczyniamy się też do realizacji idealnego scenariusza dla sektora ICT, zakładanego przez Komisję Europejską jeszcze w 2012 roku, w dokumencie „Odblokowując wzrost potencjału ICT w Europie”. Chodzi o „cyfrowy las deszczowy”, wedle którego w najbliższych latach dojdzie do powstania europejskiego wspólnego rynku dla usług ICT, w postaci konglomeratu wzajemnie uzupełniających się, ale też konkurujących ze sobą, firm z wielu narodowych branż, którego celem będzie wzajemne zwiększanie innowacyjności. Pod tym względem jesteśmy jednym z głównych trybów, wprawiających w ruch cały ekosystem IT.

Panujący przez długi czas w Europie stereotyp Polski jako zagłębia hydraulików i spawaczy coraz wyraźniej ustępuje miejsca nowej optyce: państwa „starej Unii” widzą dziś w polskich specjalistach zaplecze intelektualne, zwłaszcza jeśli chodzi o branżę IT. Potwierdzają to firmy zajmujące się nearshoringiem i outsourcingiem pracowników oraz procesów informatycznych, które realizują zlecenia na rzecz zagranicznych partnerów.

Nearshoring to trend polegający na przenoszeniu całych procesów biznesowych na rynki pobliskie zarówno pod względem geograficznym jak i kulturowym, a także na czerpaniu z nich zasobów ludzkich. Szacuje się, że państwa zatrudniają obecnie na tej zasadzie już blisko 150-160 tys. specjalistów IT z naszego regionu.

Z państw regionu Europy Środkowo-Wschodniej to właśnie Polska jako jedyna odnotowuje sukcesywnie (od 2008 roku) wzrost outsource'owanych oraz nearshore’owanych usług IT, sięgający nawet 20% w skali roku.

I choć już dziś pełnimy funkcję europejskiego zagłębia IT, to mamy dodatkową szansę umocnić się w tym fotelu. Według badania „Branża Teleinformatyczna – Trendy i Wyzwania” to właśnie polski sektor ICT dysponuje największym w Europie Środkowo-Wschodniej potencjałem wzrostu wykorzystania usług teleinformatycznych i rozwija się najszybciej w regionie. Nasza branża IT nie zamierza zwalniać tempa: co trzeci kierownik działu IT deklaruje zwiększenie budżetu przeznaczonego na wydatki, zaś co piąty dodaje, że ten wzrost „będzie znaczący”. Jeśli te deklaracje staną się rzeczywistością i wraz ze wzrostem wydatków zwiększy się też w branży nacisk na innowacyjność, to polska maszyna IT odjedzie konkurencji na kilka długości.

Źródło: informacja prasowa

Cześć!

Chcesz opublikować tekst? Odezwij się do nas
Karolina Michalak Relationship Manager
redakcja@ehandel.com.pl
+48 721 945 134
  • Infoguru Sp. z o.o. Sp. k.

    Wydawca

  • POLAND, Poznań, Truskawiecka 13

    Adres prawny

  • VAT ID 7811967834

    NIP